niedziela, 30 grudnia 2012
6.
"Koniec...Nie zawsze oznacza początek."
-By me".
Wiem, że on nadal czekał na moją odpowiedź. Ja po prostu nie umiem mu o tym opowiedzieć, nie znajduję odpowiednich słów... Może słowa są tutaj zbyteczne. Dlatego uciekają, skrywając się przede mną niczym zwierzyna przed drapieżnikiem.
Mój kochany... najdroższy....przyjacielu...
Skąd o tym wiesz ? Kto ci powiedział ?
Kto był na tyle okrutny, aby pozbawić Cię obłudnego szczęścia, w którym cię utrzymywałam każdego dnia ?
-Co Ci mogłabym powiedzieć ? Wiesz już w takim razie, tak dobrze jak Ja, że nic tego nie zmieni... Nie da się tego powstrzymać...
Prawda jest jak choroba. Atakuje - nagle. Ukazując całą swą siłę. Zabija... Powoli, abyś mógł bezmyślnie smakować jej siły. Abyś zobaczył jej władzę nad Tobą. Aż w końcu śmierć się lituje i ... nadchodzi...
-Prawda wypowiadana z twoich słów jest jak zabójca, wiesz ?
Zamykam oczy, chwytając i chowając w płucach kolejny, świeży powiew wiatru. Wdech jest tak głęboki, tak mocny iż odczuwam ból. Jest mi on znajomy, jest moim przyjacielem. Najwierniejszym z nich wszystkich, zaraz obok cierpienia.
Wiem...Wiem...Dlatego wolałam, abyś żył w tym kłamstwie w które i Ja próbowałam uwierzyć każdego dnia. Zupełnie tak jak Ty.
Wypuszczam powietrze z moich płuc. Cichy szmer. Pusta cisza. Nieodgadniony śpiew lasu, wypełniający pustkę między nami. Pustkę, którą stworzyliśmy, w której nauczyliśmy się żyć i rozumieć nawzajem; do pewnego stopnia. Cichy szmer znów dochodzący zza zarośli. Wolny ptak wzbijający się w powietrze i szybujący między gęstymi, okrutnymi konarami. Gdybym mogła być ptakiem również bym uciekała, ale nie w popłochu lecz z godnością. A może godność w chwili ucieczki jest głupstwem, z goła skazującym nas na porażkę.
To koniec... To musi stać się właśnie tu...
-Naruto... Przepraszam.....
Szepnęłam aby słyszał. Aby tylko on mógł usłyszeć to słowo. Jedno...jedyne słowo...
Przepraszam....
Nagle w moich dłoniach pojawia się broń. Zaciskam ją mocno i rzucam w jego stronę. Wiem, że nie zdążysz zrobić uniku. Wiem, że ten cios będzie śmiertelny. Wiem, co to oznacza...
Stoisz za blisko... Stoisz za blisko....
Mój drogi, kochany.... przyjacielu....
Cisza... Gdzie ja jestem... Ach tak... To jest ta niezmierna pustka, która tkwi we mnie... Gdzie jestem... W nicości... Gdzie jestem... W najgorszych zakątkach piekła.... Gdzie jestem... Nie wiem...
Niezmąconą ciszę zagłusza kropla, spadająca do gładkiej, nieskazitelnej tafli wody. Jej dźwięk roznosi się echem w nicość... Skąd pochodzi kropla... Dotykam nieświadomie dłonią policzka. Płaczę... Tak dawno tego nie robiłam. Dlaczego płaczę ? Płacz jest oznaką słabości. A ja... jestem... słaba. Bardzo, bardzo słaba. Bardzo samotna i bardzo głupia.
Jeden..
Kiedyś byliśmy tacy sami, pamiętasz ? Śmialiśmy się i płakaliśmy. Wszyscy razem...
Dwa...
Kolejna kropla spływa po mym policzku, paląc skórę. Dołączając do pozostałych w bezdennym dole... Ginąć i powstając. Niknąć i pojawiając się. Słabnąć i wzrastać w siłę...
Trzy...
Mój drogi...ukochany...przyjacielu... Co się z nami stało ... Co doprowadziło nas do takiej ruiny, braku poświęcenia, uczuć i honoru... Co sprawiło, że staliśmy się tacy obojętni, obcy...
Gdzie podziała się twa wola walki, wiara w lepsze jutro. Co się stało... Co się stało z nami ....
Cztery...
Ostrze płynnie przecina skórę na twoim policzku, zwinnie i niemalże bezszelestnie skracając dwa kosmyki twoich włosów. Sunie dalej wbijając się z niewiarygodną precyzją w czoło jednego z shinobi ukrytych tuż, za zaroślami. Charakterystyczne jęknięcie po czym odgłos opadanego ciała. Patrzysz na mnie szeroko otwartymi oczyma, nie tego się spodziewałeś prawda ? Cóż, ja chyba też. Ale nie umiem cię zabić tak sprytnie jak zabiłam siebie. Jesteś zbyt cenny. Uśmiecham się do Ciebie podając broń.
A wiec mój kochany stańmy razem do walki, znów. Tak jak wtedy, tak jak kiedyś, tak jak dzisiaj. Nawet jeżeli to miałby być ten ostatni raz....
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz