"Tak daleko... jak tylko się dało...
Na brzegu rzeki siadłam...
I po cichu popłakiwałam..."
By me.
Nie pamiętam snu, chodź próbuję go sobie przypomnieć. Pojawiają się tajemnicze przebłyski, rzeczy, jakiś głos. Dlaczego nie mogę go skojarzyć ? Do kogo on może należeć ?Nie należy do przyjaciela, nie do kochanka, nie do brata, nie do mentora czy kogokolwiek z wioski. Więc do kogo ? Wzdycham masując opuszkami palców skronie, ból głowy nie jest spowodowany wysiłkiem, lecz do....
Pamiętam tą ciemną, przerażającą pustkę, chodź w jakiś dziwny sposób nie wydawała mi się straszna, była moją ostoją, a raczej jej dawną częścią.
Próbuję zapamiętać jak najwięcej szczegółów, a tym bardziej je wszystkie gubię. To tak, jakbym za wszelką cenę próbowała zatrzymać w dłoni ten złocisty, ciepły piach na plaży. A im bardziej zaciskam dłoń tym szybciej się wysypuje. Aż pozostaje tylko kilka ziarenek, które tworzą wspomnienie minionej chwili. Utwierdzają w przekonaniu, że to było, lecz nie tworzą razem całości.
Gdzieś w oddali słyszę kroki, już wiem, że on tutaj idzie. Zgrzyt żwiru, taki charakterystyczny dla jego chodu. Chodu człowieka spokojnego , który nigdy ,nigdzie się nie śpieszy. Robi wszystko powoli lecz skrupulatnie i porządnie.Ale nie ruszam się z miejsca, nie mam zamiaru się z nim dzisiaj widzieć.Zamykam oczy i znów powracam do próby przywrócenia wspomnienia snu.
Krótki dzwonek apotem trzykrotne pukanie.
Nie, nie otworzę…Nie dzisiaj. Idź sobie!
Przez niego wszystkie pozostałości wspomnienia uleciały mi z głowy. Nic, nie zostało już nic. Nic. Klnę cicho, zachłystując się powietrzem. Nagły impuls, wiedziony nienagannym wspomnieniem, czystość, przejrzystość obrazu. Pamiętam jak skakałam z klifu by uratować j…
Moje ciało, zmasakrowane nadaremną próbą zatrzymania się na mokrej, śliskiej skale klifu. Pamiętam ból, gdy paznokciami, próbowałam zatrzymać nasze spadające ciała. Jak łamią się i odpadają, a niektóre odłamki mocniej wbijają się w skórę. Chłodne, wilgotne powietrze targało ubrania a rzęsisty deszcz utrudniał widoczność. Wiem , że nie mogłam się zatrzymać, skała była zbyt śliska, ból zbyt wielki a widoczność praktycznie zerowa. Co było potem...
Wiem,że tam jesteś… otwórz albo sam wejdę…-głos przyjaciela pojawiający się w głowie tak nagle, przedziera się przez ten szary obraz, rozdzierając go na strzępy.Sprawiając, że wspomnienie uleciało tak samo gwałtownie, jak się pojawiło. Nie mogę go przywrócić. Chodź wiem, że gdybym bardziej się postarała, coś bym uratowała.To dziwne... Im bardziej, im dłużej odtwarzam wspomnienia, tym bardziej one się zacierają, znikają. Chodź powinno być odwrotnie. Powinny mnie nękać, coraz to bardziej. Stawać się bardziej wyraziste, bezwzględne. Przybrane w coraz to bardziej widoczne, nowe szczegóły.A tymczasem, one blakną, aż w końcu kompletnie się zacierają. Znikają bezpowrotnie. Reakcja łańcuchowa w jakiś sposób, u mnie została zerwana.
Odgłos przekręcanego zamku przecina ciszę, jaka panuje w pokoju. Do środka wszedł mężczyzna, wpuszczając powiew, chłodnego, wilgotnego powietrza. Świeżego,przesiąkniętego zapachem mokrej ziemi i trawy. Zdejmuje przemoczoną kurtkę i wiesza ją na wieszaku. Wchodzi do salonu.
Właściwie od zawsze uwielbiałam zapach tego świeżego, powietrza tuż po deszczu.Przypominały mi się wtedy moje powtórne narodziny, chodź nie było to nic wielkiego... a może było.. nie wiem, nie pamiętam. Wiem, że one były, lecz nie przypominam sobie, jak one wyglądały. Zadrżałam, była, jest to normalna reakcja rozgrzanego ciała na chłód. Fala drżenia przeszywa moje ciało, pozostawiając po sobie nieprzyjemne uczucie. Coś włochatego dotyka moich nagich ramion,orientuje się, że to koc, który leży zawsze na fotelu.
Otwieram oczy i spotykam się z bezdenną otchłanią jego oczu. Uwielbiam je, mogę się w nie wpatrywać godzinami, a i tak nigdy nie będę miała dość. Są głębokie, duże,i mają w sobie tyle uczuć. I coś jeszcze... Jakąś niezwykłą tajemnicę, która zawsze mnie fascynowała. Teraz też była, lecz nie umiem jej określić. Nie mogę określić co ją powoduje, nie mogę znaleźć na nią odpowiedniego określenia. Ona po prostu jest.
-Masz coś pilnego,czy przyszedłeś bez konkretnego celu ?
Uśmiecha się, tak jak zawsze. Tak jak lubię.
-I jedno i drugie.-odpowiada odchylając się do tyłu i krzyżując dłonie z tyłu głowy –Zresztą co, nie mogę przyjść do własnego domu.
-Może w końcu oświecisz mnie, dlaczego tutaj jesteś i pozostawisz mnie samą.
-Wyczuwam, że babunia ma dla nas misję.
O tak, tego było mi trzeba, od tak dawna, na żadnej nie byłam. Potrzebuję wysiłku. Na misjach najwięcej wspomnień powraca …
-No to teraz wyczuj drogę powrotną, poczynając od wyjścia przez te drzwi.
-Naprawdę tego chcesz ?
-Tak.
Chodź tak naprawdę nie chce aby wychodził. Nie chcę aby mnie zostawiał. Już i tak dużo czasu; zbyt dużo czasu spędziłam sama.
-Na szczęście wiem, ze nałogowo kłamiesz.
Dotknął mojego policzka w ten sposób, w jaki tylko on umie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz